Raz na jakiś czas robimy rachunek sumienia. Dobrym momentem jest początek roku. Zastanawiamy się co udało nam się osiągnąć, jak udało nam się zmienić. Czy w ogóle udało nam się zmienić? Niestety bardzo często nasze podsumowanie wypada dosyć miernie. Bardzo często nasze postanowienia idą w zapomnienie, lub odkładamy je na jutro. Wiecie, że najbardziej odległym terminem jest właśnie” jutro”?
Jak się zmienić, by była to skuteczna zmiana, trwała? Co zrobić, by nasz zapał nie okazał się słomiany? Jest jedna bardzo dobra metoda, ale oczywiście jest bardzo wymagająca. Słyszeliście o „strefie komfortu”?
Strefa komfortu jest to taki układ w naszym życiu, w którym czujemy się bezpiecznie. Robimy codziennie to samo. Nie stawiamy sobie żadnych wyzwań. Bardzo możliwe, że ciężko pracujemy, ale ciągle w tych samych ramach. Takie życie daje nam poczucie bezpieczeństwa. Niestety po jakimś czasie jest też ograniczeniem. Tylko stawianie sobie wyzwań, zmaganie się z zadaniami, które nas przerastają, daje nam satysfakcję. Jeżeli nie stawiamy przed sobą żadnych zadań nie uczymy się niczego nowego.
Wyzwania, mimo iż nas często przerażają, dają nam „kopa”. Powodują, że jesteśmy z siebie dumni. Wiemy, że z każdym wyzwaniem, którego się podjęliśmy jesteśmy silniejsi. Wychodzenie problemom naprzeciw daje nam siłę, napawa dumą.
A co dzieje się, gdy poniesiemy porażkę? No właśnie. Świadomość, że wszyscy ponosimy porażki, że jest to normalne, daje nam prawo do popełniania błędów. Porażka jest tylko sygnałem, że nie podjęliśmy właściwych działań. Daje nam też informację, że mamy odwagę. Tak traktowana porażka może znaczyć więcej niż niewielki sukces. Jeżeli umiemy się otrząsnąć, przeanalizować sytuację i ponownie ruszyć do działania. Porażka jest dobra. Sytuacja wygląda gorzej, gdy po jednym niepowodzeniu poddajemy się. Wmawiamy sobie, że do niczego się nie nadajemy. Siedzimy cicho w kącie i czekamy, czym życie nas zaskoczy. Tak, to wtedy jest porażka. Wiem, że każdy potrzebuje czasu by otrząsnąć się po przegranej. Dobrze. Wyliż rany i idź dalej. Jedna przegrana bitwa nie mówi, że przegrałeś wojnę. Sukces to otrząśnięcie się i ruszenie do działania.
Jak się tego nauczyć? Jak się zmienić? Jest ćwiczenie, które uczy wychodzenia ze strefy komfortu. Mówi ono, że codziennie trzeba zrobić coś czego nie lubisz, boisz się, czy czego nie chce Ci się, bo wymaga dużego wysiłku. Jesteś nieśmiały, zadzwoń do znajomego, którego dawno nie widziałeś. Masz nadwagę, idź na siłownię. Zrób coś, co nie jest dla ciebie łatwe. Robienie takich rzeczy nauczy Cię wygrywać. Doda Ci wiary w siebie. Każde kolejne zadanie będzie łatwiejsze. Z każdą porażką będziesz sobie lepiej radzić. Mniej będziesz skupiać się na przegranych, gdyż więcej w Twoim życiu będzie sukcesów. Gwarantuję.
Czy to jest trudne zadanie? Tak, na pewno, ale jest idealnym ćwiczeniem. Jest idealną odpowiedzią na pytanie, jak się zmienić? Ważne byś codziennie wyznaczał sobie nowe zadanie i je realizował. To jest najprostsza droga do sukcesu. Systematyczność.